Pełnia jesieni, październik, jedziemy w Pieniny…. Na te mgły ścielące się u podnóża… I co? I właśnie pogoda postanowiła nieco inaczej…
Na początku było całkiem nieźle…
Potem jednak chmury gęstniały i gęstniały… I nie wiadomo było ile w końcu jest tych Koron: trzy, czy może tylko jedna?
Trzeba kombinować… Tadaaaam! Oto zdjęcia rodem z samiutkich Pienin…
No gdzie te góry, no gdzie???
No tu!
W kategorii „Widok na Tatry” wygrywa bezdyskusyjnie… Ajfon:
O rany, ale fota!!!
No jak się ma taaakie obiektywy/!
A Państwo, co tu robią?
Do owiec proszę tędy!
A ten pan to niech już wstanie z kolan!
Bo na zamek trzeba iść! Czy to może makieta?!
Na zamku trzeba trochę postraszyć…
-„Proszę pana, a weźmie mnie pan?”
– „Mogę wziąć, ale co pani mąż na to powie?”
No to jedziemy, żeby popływać…
I widoki podziwiać!
Wg nomenklatury to nie jakaś tam zwykła tratwa, tylko „scalony materiał pływający” do spławiania turystów… No tośmy się spławili!
…i kaczki nakarmili…
…i słitfocie porobili…
A gdzieś tam wysoko, wysoko nad tym wszystkim rosła sobie słynna podniszczona pienińska sosenka… Sprawdzimy jak wygląda za rok…