Pierwsze dni maja spędziliśmy na nadbużańskim Polesiu. Choć prognozy wróżyły ulewne deszcze niemal w całej Polsce, pogoda nas jednak oszczędziła i mogliśmy wraz z 15-osobową brygadą zapaleńców zwiedzić różne zakątki… Wiele radości dostarczyły nam stroje a la Wodnik-Szuwarek i ich testowanie w różnych bagnach i mokradłach.
Odwiedziliśmy nadbużańskie wierzbowiska i małe, senne wioseczki na skraju Europy.
Jednego dnia szukaliśmy zawzięcie skoroświtu nad Bugiem:
Byliśmy też w skansenie w Holi,
Przejazdem zajrzeliśmy też na pewien niezbyt udany festyn…
Widzieliśmy cerkiewki i stare prawosławne cmentarze
Komary znakomicie wiedziały, kiedy przyjedziemy – wylęgły się na nasze powitanie…. Niektórzy wierzyli, że uratują ich kaptury…
A wieczorami, pod drewnianą wiatą przy akompaniamencie żab z pobliskiego stawu, trwały pokazy zdjęć okraszane niepohamowaną wesołością uczestników 🙂
Pyszne jedzonko szykowała nam pani Bronia z Gospodarstwa Agroturystycznego Sosnowy Bór – wszystko "prawdziwe" – wędliny własnego wyrobu, jajka od prawdziwych kur i twaróg od prawdziwych krówek – mniam!
Jednego tylko zabrakło – czasu na nudę 🙂
No cóż…warto była „zabawiać” kolegę podczas podróży hihi (tak się rodzą plotki), żeby trafić do tak przeuroczego miejsca, gdzie było przepyszne jedzenie i przewspaniali ludzie…kto nie był, niech żałuje :):):)